Mam na imię Dorota. Jestem założycielką firmy doradczej INSPIRING LEADERSHIP, w ramach której szerzę koncepcję inspirującego i skutecznego przywództwa w świecie biznesu. Wierzę bowiem, że tylko tacy liderzy potrafią zainspirować innych ludzi, uwolnić ich potencjał i wewnętrzną motywację, rozpalić ich kreatywność, zachęcić do podążania za pasją i do osiągania ambitnych celów.

Moje początki związane były z… księgowością. Ukończyłam studia na Wydziale Zarządzania UG, na kierunku finanse i rachunkowość zarządcza. I w takim też kierunku poszukiwałam pierwszej pracy i – jako młoda dziewczyna – trafiłam do korporacji. Po 3 latach pracy w dziale finansowym, jeden z Dyrektorów zaproponował mi stanowisko Szefa ds. Personalnych. Powiedział, że widzi we mnie potencjał, że mam pozytywną energię, serce do ludzi i buduję relacje oparte na zaufaniu, a była to rzecz, na której najbardziej zależało firmie. Reszty miałam się nauczyć. Na podjęcie decyzji dał mi jedną noc… Zgodziłam się. I tak nastąpił zwrot akcji w moim życiu.

Uważałam się za szczęściarę. I to prawda – miałam szczęście, bo ktoś docenił mój potencjał i dał mi szansę. Jednak potem nie zawsze było łatwo. Wiele razy musiałam udowadniać swoją wartość. Nikt też do końca nie powiedział mi, jaka jest strategia i jakie wyzwania czekają mnie na tym stanowisku. Miałam jednak ogromne wsparcie szefa, jego doskonałe umiejętności motywacyjne oraz dostęp do różnorodnych szkoleń.

I tak też intensywnie pracowałam, rozwijałam swoje kompetencje, szkoliłam się. Był to też intensywny okres w życiu prywatnym – zwiedziłam kawał świata, wzięłam ślub, urodziłam dwóch synów, prowadziłam bujne życie towarzyskie. W międzyczasie zrobiłam studia podyplomowe, w tym studia MBA. Około 35-go roku życia nadszedł czas refleksji. Z jednej strony byłam szczęśliwa i miałam wszystko według ogólnie przyjętych standardów. Ale coś było nie tak. Nie wiedziałam dokładnie, o co chodzi, ale czułam, że tak dalej nie chcę. Rozmawiałam o tym z mężem i postanowiłam poszukać na zewnątrz, sprawdzić, z czego wynika ten stan. Poszłam więc na coaching, a potem na studia coachingowe. To tam pojawiły się u mnie pierwsze refleksje – aż tak bardzo lubiłam ludzi, że nie dbałam o swoje granice, przejmowałam za nich odpowiedzialność, chciałam rozwiązywać ich problemy. Chciałam być wszędzie, gdzie mnie zaproszą. Chciałam być perfekcyjna w każdym obszarze swojego życia. Wydatkowałam wiele energii na innych, podczas gdy na moje potrzeby często już jej nie wystarczało. Zaczęłam pewne rzeczy weryfikować , pracować nad ODPUSZCZANIEM I NIE BRANIEM ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA INNYCH, ale był to początek długiego procesu.

Dalej szukałam, szkoliłam się, sięgałam po różne narzędzia i szkolenia psychologiczne, rozwijałam swoje kompetencje i swoje poczucie pewności siebie. W wieku 38 lat awansowałam na Dyrektora Personalnego oraz – dodatkowo – Dyrektora ds. Komunikacji i zaangażowania społecznego. Miałam większą odpowiedzialność. Robiłam super projekty, miałam świetnych ludzi, realizowałam wiele wyzwań, byłam skuteczna i pracowałam ponad siły.

Przed 40-stką nastąpił poważny kryzys zdrowotny. Diagnoza: choroba autoimmunologiczna – bielactwo. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że ciało jest tak mądre, że gdy go nie słuchamy i nie zauważamy znaków, jakie nam daje, to uderza z grubej rury.

W tamtym czasie trafiłam do wyjątkowej lekarki, zajmującej się chorobami wewnętrznymi i medycyną chińską. Tak naprawdę to dzięki niej nastąpił u mnie przełom. To ona mną porządnie wstrząsnęła, pokazała, w jaki sposób funkcjonuję i jak słaby jest mój stan zdrowia. Po raz pierwszy ktoś spojrzał na mnie holistycznie i nazwał rzeczy po imieniu. To był szok, który ponownie zmusił mnie do przyjrzenia się swoim wartościom, celom życiowym. Dałam sobie czas na refleksje i na to, aby zobaczyć w jakim jestem momencie w życiu. Zaczęłam też bacznie przyglądać się otoczeniu i zastanawiać na co wyrażam zgodę, a czego już kompletnie nie akceptuję. Zdałam sobie sprawę, że znowu brałam na siebie odpowiedzialność za ludzi i – nieświadomie – również za czyjeś decyzje. Na wiele rzeczy kompletnie nie miałam wpływu, a ze względu na pełnioną funkcję ponosiłam konsekwencje, a co gorsza – wpływały one na mój wizerunek.

Lekarka powiedziała do mnie wówczas: „Wyobraź sobie, że wchodzisz do swojego biura i zamiast biurka stoi… komin. Co robisz?” Ja na to: „Jak to stoi komin? Zaraz zrobię z tym porządek!” lekarka na to: „NIE! Idziesz do kuchni, robisz sobie herbatkę i mówisz: chcieli komin, mają komin! Nie bierzesz za to odpowiedzialności.”. Oczywiste i proste, jednak stwierdziłam, że ja, niestety, potrzebuję lat świetlnych, aby zmienić swoje podejście w tej sprawie.

Ku mojemu zdziwieniu w pracy od razu zaczęłam stawiać granice. Zebrałam cały Zarząd, pokazałam w czym tkwimy, na co się nie zgadzam i jakie wartości po drodze zniknęły. Piękne było to, że to podsumowanie okazało się ważne dla każdego uczestnika spotkania i wszyscy się ze mną zgodzili – że pędzimy, a ważne rzeczy umykają. Zaproponowałam warsztat dotykający trudnych rzeczy, ale budujący zaufanie w zespole zarządzającym. Wykazałam się też dużą odwagą, stawiając granice, usuwając toksyczne osoby i robiąc ogromna rewolucję w systemie.

To był początek mojej wielkiej zmiany. Czas świadomych decyzji, mocnego stawiania granic i pilnowania swoich wartości. Czas obserwowania tego, jak działa system i jakie są jego słabości. Czas budowania pewności siebie i pracy nad własnymi emocjami. Zrozumiałam też wtedy, jak ważne są w życiu pasje i budowanie nowych relacji. Wraz z koleżankami założyłam fundację, działałam też w forum mentorów, gdzie przez 4 lata współorganizowałam inspirujące konferencje. To czas świadomego życia i już na moich zasadach.

Zainspirowana filozofią ayurwedy pierwszy raz w życiu wzięłam długi, 1,5-miesięczny urlop. Wyjechałam na jakiś czas do Indii, co pomogło mi w totalnym oczyszczeniu głowy i dało turbo doładowanie. To był kolejny etap i zrozumiałam wówczas, że nadszedł czas na opuszczenie systemu korporacyjnego. Już wiem, że najbardziej zależy mi na wolności, niezależności, kreowaniu swojej rzeczywistości i działania tylko i wyłącznie na swoich zasadach – z kim chcę, jak chcę i kiedy chcę. W życiu prywatnym zawsze miałam wolność, niezależność i związek partnerski. Jednak praca w korporacji, pomimo wielu możliwości jakie mi dawała, nie była mi w stanie tego zapewnić.

To moja droga i jestem z niej dumna. Przeszłam ją dzięki mojej determinacji, odwadze oraz wierze w wartości i w ludzi. Miałam też wsparcie rodziny i przyjaciół. Każdy z nas ma swoją drogę, jednak na tej drodze bardzo ważni są ludzie których spotykamy. Ja miałam swoich mentorów/mentorki. Pamiętam, gdy koło 40-stki poszłam do mojego szefa mówiąc, ze myślę o odejściu z firmy. Byłam przepracowana, a mąż w tym czasie dostał pracę na morzu, więc już nie mógł mnie wspierać każdego dnia. Mój mądry szef, dużo starszy i doświadczony życiem, powiedział wtedy, że zrozumie każdą moja decyzję, ale chce, bym na początek dała sobie czas na refleksje, bym wypoczęła i dała sobie pomóc, bo nie muszę wszystkiego robić sama. Dodał jeszcze, że praca to tylko praca, że najważniejsza jest rodzina i równowaga w życiu. Bardzo mnie wtedy wzruszyły jego słowa. Okazały się zresztą ogromnie pomocne, bo nie zrezygnowałam z pracy, a inaczej wszystkim zarządziłam i weszłam na kolejny poziom rozwoju. Jak widzisz, była to – oprócz wspomnianej wcześniej lekarki – kolejna pomocna mi osoba.

Jestem pewna, że każdy ma swoja drogę i nie zawsze trzeba rzucać prace w korporacji, aby być szczęśliwym… 🙂 Najważniejsze, aby znajdować czas na refleksję nad tym, czy to, co robisz, jest zgodne z twoimi wartościami i pragnieniami. A jeśli nie jest – jakie koszty ponosisz i czy jest to naprawdę tego warte. To bardzo ważne, ale też bardzo trudne, dlatego często nie da się zrobić tego samemu. Potrzebne jest zewnętrzne spojrzenie na sytuację.

Jeżeli w swojej organizacji pełnisz rolę zarządczą i odpowiadasz za innych ludzi, zadbanie o siebie i o swoją równowagę jest twoim obowiązkiem. Gasząc pożary i biegając jak chomik w kołowrotku trudno będzie ci sprawić, by twoi ludzie robili inaczej. W konsekwencji będzie spadało ich zaangażowanie i motywacja, zadowolenie z pracy oraz będą ponosili koszty zdrowotne. Weź odpowiedzialność za siebie i za swoich ludzi, zadbaj o swoją równowagę, o swój rozwój i rozwój swojej świadomości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *